wtorek, 12 marca 2013

13 marca 2013

Daria:

O weekendzie jedyne co mogę powiedzieć to to, że był dosyć słaby. Około 100 osób z całej Francji,  z różnych centrów tej naszej szkoły, jeden wielki bałagan.

Impreza była z tym namiocie. Zimno było, więc kiepsko wypadło. 
Ale nie o tym będę pisać. Po zdarzeniach z dzisiejszej nocy doszłyśmy do wniosku, że trzeba to opisać, bo mamy z tego kupę śmiechu. 

Otóż wczoraj wypadały 21 urodziny Pierre'a. Pierre po francusku znaczy kamień. Zatem na urodziny postanowiliśmy mu ofiarować ładny kamor. W tym celu udałam się z chłopakami w niedzielę wieczorem w poszukiwaniu dorodnego kamienia. Całe szczęście udało nam się z Krzyśkiem przekonać Daniela i Przemka, że kamień ważący 40 kilo zostaje na swoim miejscu i, że weźmiemy w bardziej podręcznych rozmiarach. Następnie Przemek wziął z kamykiem prysznic i gdy już wysechł to napisaliśmy na kamieniu "KAMIEŃ" i się wszyscy podpisaliśmy. Gdy go o północy śpiewając sto lat daliśmy, to Pierre się bardzo ucieszył i powiedział słowa, których potem cały dzień żałował... "będę go nosił cały dzień!" ^^ I chodził tak z tym kamieniem, na wykłady na auli, na stołówkę, na zajęcia w grupach laboratoryjnych, to i do tego naszego "klubu" też z kamieniem poszedł. W "klubie"=Foy'sie nie było wcale dużo osób, bo to poniedziałek. Jednak ponieważ były to urodziny Pierre'a, to nas wyciągnęli do Foys'u. Dwa razy graliśmy w beerponga (trochę jak ping pong, ale chyba jedyne co mają wspólnego to piłeczkę i stół). W między czasie idąc siku spotkałam nowego dyrektora, więc była szybka akcja zamykamy "klub", bo dyrekcja robi nalot. Okazało się jednak, że fałszywy alarm i dyrektor szedł po prostu do domu. Byliśmy ostatnimi, którzy wyszli z Foys'u, koło drugiej i nasi koledzy Francuzi trzeba przyznać dobrze świętowali urodziny. 
Wstajemy rano z Moniką o jakiejś 9, pijemy poranną kawkę, a tu wchodzi do nas Francois z dużym bukietem kwiatów. Trochę się z Moniką zdziwiłyśmy i pytamy z jakiej to okazji. On tak na nas patrzy i pyta "Sonia Wam nic nie powiedziała?". No nie za bardzo miała okazję, bo wyszła na 8 do szkoły. Oto historia zlepiona z dwóch opowieści: Sonii i Francois. Wszystkie 4 spałyśmy sobie spokojnie, aż tu nagle w środku nocy jakiś chłopak w samych majtkach i koszulce wchodzi nam na nasze piętro i położył się na wolnej części łóżka Soni. Sonia nie za bardzo widziała kto to, więc pomacała po włosach, żeby sprawdzić czy to jej chłopak może przypadkiem. W odpowiedzi usłyszała "Nic się nie martw, jestem na poziomie Cluny" (tu jest takie powiedzenie lepiej brzmi jak się go nie tłumaczy :P ). No to wtedy już wiedziała po głosie, że to na pewno nie jej chłopak. Wstała i poszła siku a jak wróciła to Francois był już na dole i chyba dotarło do niego, że to nie jest jednak jego pokój i przepraszał ją przez kolejne pół godziny. Dzisiaj przyszedł z bukietem kwiatów i znowu przepraszał. Mówi, że ubzdurało mu się, że znów mamy tap's ronquer (kiedy wszyscy się zamieniali pokojami na tydzień, w ten właśnie sposób był naszym współlokatorem i sypiał w łóżku Sonii właśnie). Śmiesznie, bo teraz każdy kto wchodzi i widzi te kwiaty, to mówi Sonii, "o matko to od Wikermana (jej chłopak), ale on jest uroczy". Na co potem Sonia, że to nie od niego i po raz kolejny opowiadamy tę historię. Serio, zabawne to jest. Morał z tego taki, że ja z Moniką nic a nic nie usłyszałyśmy i mogli by nas wynieść z łóżkami z akademika, a nawet byśmy się nie ocknęły. Francois mówi, że nie pamięta co robił przed położeniem się spać w łóżku Sonii. No, a Pierre jednak nie był w stanie iść na dzisiejsze poranne zajęcia. 

N de souvenirs.

niedziela, 10 marca 2013

9 marca 2013

Monika:

22.
dziwnie. to znaczy nic się rzecz jasna nie zmieniło, ale jakoś tak dziwnie. i coraz bliżej do starzenia się.
Zrobiłam sobie dziś prezent na urodziny. Pojechałam z Magdą, Kingą, Maćkiem i Akosem do Genewy. Maciek zaplanował sobie, że pojedzie na targi motoryzacyjne, my - dziewczyny chciałyśmy się stąd wyrwać na weekend z uwagi na tutejsze aktywności, a Akos się załapał na wycieczkę :)
W efekcie i my pojechałyśmy na GENEVA MOTOR SHOW 2013, 83 międzynarodowe targi motoryzacyjne, ponoć największe w Europie, po których poszłyśmy na spacer po Genewie.

Było super, ekstra, mega fantastycznie! Nie myślałam, ze tak będzie, ale świetnie się bawiłam!

W ramach relacji masa zdjęć. Przykro mi, nie jestem jeszcze aż taką fanką samochodów, żeby opisać Wam każdy z nich, ale niektóre łatwo zidentyfikować. Tzn. Panowie nie będą raczej mieli z tym problemu, a Panie i tak nie przyłożą do tego zbyt dużej uwagi ;)
Voila!

*nie powiększam ich, bo jest ich za dużo, ale żeby obejrzeć je w większym formacie trzeba nacisnąć pierwsze z nich, a otworzy się galeria :)

UWAGA: jest tu strasznie dużo zdjęć, więc proszę się uzbroić w czas, cierpliwość i zainteresowanie albo zrezygnować :) Najpierw są autka, a później spacerek po Genewie :)





















 TO JEST JEDEN Z MOICH ULUBIONYCH ;) :













































 Małego Chińczyka uczą już od najmłodszych lat jak składać samochody ;D
































Maciusiu Mój ;* :

























































To były bardzo fajne urodziny :)