niedziela, 30 września 2012

29-30 września

Monika:

Wow! To był weekend pełen wrażeń. Ale od początku...
...Ponieważ moja aktualna uczelnia bardzo stawia na tworzenie wspólnoty wszystkich studentów, którzy kiedykolwiek na niej studiowali, dzieje się tu wiele aktywności jak ta, która skończyła się dla mnie przed 2 godzinami. Zostaliśmy podzieleni na grupy i rozesłani po regionie (i nie tylko), gdzie spędzaliśmy weekend ze starymi studentami naszej szkoły.
Ja i jeden inni student trafiliśmy do przesympatycznej pary 70latków, którzy duchem byli wciąż w naszym wieku, a ich aktywność sprawiła, że i my nie mogliśmy się nudzić! Przejdźmy do rzeczy:

SOBOTA:

Prosto w wikipedii:
"Burgundia (fr. Bourgogne) – kraina historyczna i region administracyjny, położony w centralnej Francji. Poza Dijon (147,2 tys. mieszk.), które stanowi główny ośrodek tego regionu, większymi miastami są: Chalon-sur-Saône (49,0), Nevers (39,6), Auxerre (37,6), Mâcon (33,6), Sens, (26,8), Le Creusot (25,6) oraz Beaune (21,5). Region rolniczy, jeden z większych w kraju obszarów uprawy winorośli. Region Burgundii słynie z produkcji win. Winnice ciągną się wąskim pasem od Dijon na północy po Lyon na południu, obejmując obszar około 45.000 hektarów. Rejon ten, w odróżnieniu od innych rejonów winiarskich we Francji, nie posiada wspólnej dla całego rejonu apelacji ogólnej."

To tak tytułem wstępu. I choć nie piję alkoholu to ta podróż sprawiła, że popadłam w głęboki zachwyt winami, winnicami i wszystkim co z tym związane i nadal pozostaję pod wielkim wrażeniem. Uprzedzę pytanie: owszem, ominęły mnie wszelkie degustacje, choć nie powiem, żeby było mi z tym całkowicie dobrze...
Moja opowieść płynie z Dijon (tak,musztarda) i okolic.

Winnice ciągną się po obu stronach drogi, przez całą długość tzw. "GRAND CRUS" czyli pasma winnic z najlepszą apelacją. Co typowe dla regionu: winorośle są często przycinane i hodowane niskie.



Na zdjęciu winogrono czarne, ale specjalnością regionu są wina białe. Nie zaskoczy to pewnie koneserów, ale równie popularne są tu wina musujące, których technika produkcji jest równie fascynująca. Dodatkowo te najlepsze to te wymieszane, więc można się tu napić: BLANC DE BLANCS (wino białe z białych winogron), BLANC DE NOIRS (wino białe z czarnych winogron) i BLANC (wino białe mieszane). Ale to tylko mała garstka z tego, czego się w ten weekend dowiedziałam...

To już Beaune. Kolejne miasto regionu i fasada starego Hospice de Baune czyli XV wiecznego hospicjum założonego przez Nicolas Rolin i jego żonę. Dziś pięknie odrestaurowane i gotowe na falę turystów. Oczywiście udało nam się wejść do środka...

Regionalne dachy wyglądają właśnie tak. Ten na hospicjum jest jednak najbardziej okazały.


Sala szpitalna

Łóżko szpitalne, które moim osobistym zdaniem wygląda lepiej niż te w naszych szpitalach...

Wyjątkowy dach w kształcie odwróconej łodzi.



XV wieczne narzędzia chirurgiczne! To największe służyło do trepanacji czaszki...

Apteka szpitalna :) wszystko na zamówienie... ;)



Przejdźmy więc do drugiej części naszej podróży: wina! Marche du vin to miejsce do robienia winnych interesów. Dodatkowo posiada wielką piwnicę wypełnioną niespodziankami i możliwość degustacji dla spragnionych. Wejdźmy do środka...

Po lewej: niesamowicie wielka butelka 12 litrów tutejszego wina.

Imponujące zbiory z imponujących roczników. Robi wrażenie, zwłaszcza gdy przyjrzy się warstwie kurzu znajdującej się już na butelkach.

Mój kompan podróży - Joris i były student, u którego mieszkaliśmy - Robert w trakcie degustacji.



Ok, dzień dobiegał końca, a my nie zamierzaliśmy się zatrzymać! Wieczór minął na przemiłej kolacji w gronie 40 osób. A hitem wieczoru okazała się makieta SNCF (francuski transport) wykonana przez właściciela domu i jego syna (pracownika i pasjonata SNCF).

Na zdjęciu jest mniejsza niż w rzeczywistości. Zawiera absolutnie wszystkie szczegóły, a maszyny sterowane są komputerowo. Wjeżdżają do zajezdni, zatrzymują się na światłach etc...



A oto fragment prawdziwego pociągu, który służy do kierowania tymi małymi cudeńkami. Na ekranie widać to, co plastikowy motorniczy widzi przed sobą siedząc w plastikowym pociągu (!).

Te miejsca istnieją tu naprawdę. Są świetnie odwzorowane i naprawę zapierają dech w piersiach. Podróż pociągu rozpoczyna się dzwonkiem i charakterystycznym odgłosem wydobywającej się pary.


A po kolacji czekał na nas deser! Tort w kształcie symbolu szkoły: Arts et Metiers.

Ku naszemu zaskoczeniu nagle pojawił się też człowiek z kobzą, który wprowadził trochę folkloru w nasz wieczór.

Etykieta wina również była przygotowana specjalnie na tę okazję:
"Cuvee WIX Archi 2012" - w luźnym tłumaczeniu: "z winnicy: ' weekend ze starymi studentami', rocznik: 2012"
NIEDZIELA:

Dodatkowo spędziłam weekend z wielkim z wielkim dobermanem...

...podróżującym na moich kolanach.


...goniącym kaczki nad jeziorem.

Dzisiejsze przedpołudnie minęło spokojnie, nad jeziorem.

Mają tu naprawdę bardzo specyficzne i bardzo naturalne otoczenie. Człowiek od razu jest jakoś bliżej przyrody ;)


A oto typowa sowa z Dijon. Nikt nie wie jaka tajemnica kryje się za nią, ale każdy chcę ją dotknąć. Co za tym idzie sowa nie ma już żadnych widocznych szczegółów....

...a to tak gdyby turysta nie mógł znaleźć sowy.

Jestem też pod wrażeniem architektury tego miejsca. Te domki powciskane gdzieś między siebie, wąskie przejścia etc...

Główny plac w Dijon.

Cyrano de Bergerac i Gerard Depardieu - to tu :)

 Na koniec dnia udaliśmy się do Imaginarium. Tajemniczego miejsca odkrywającego prawdę o bąbelkach w winie musującym. A zdjęcia pochodzą z degustacji, która zakończyła naszą wizytę.



Na sam już koniec okazało się, że się zgubiliśmy. Co nie było wcale zaskakujące, bo Joris gubił się za każdym razem jak tylko wsiadał do samochodu. Na szczęście byliśmy w samochodzie w 4 i jakoś z uśmiechem na ustach dotarliśmy na miejsc obierając drogi podobne do tej ze zdjęcia...


Uff, dobrnęłam do końca opowieści! Nie wyspałam się, nie odpoczęłam tak jak planowałam, nie pouczyłam się i w ogóle nie zrobiłam nic, co powinnam była, ale spędziłam bardzo fajny weekend z ciekawymi ludźmi (rodzina, u której mieszkałam to podróżnicy, więc oglądałam zdjęcia i słuchałam opowieści z całego świata!), jedząc dobre rzeczy i trochę zwiedzając. A przede wszystkim... poszerzając w pewien sposób swoje horyzonty...

Pozdrawiam, życzę dobrej nocy i wielu przygód! Także takich jak te, które spotkały mnie w ciągu ostatnich dwóch dni :)

ps. Daria trafiła do rodziny mieszkającej w... Cluny. Zakładam, że napisze coś o swoim weekendzie, bo i ja się chętnie dowiem!

wtorek, 25 września 2012

25 września

Monika:
Pierwszy miesiąc za nami :) Zostało jeszcze tylko 9, a za 5 tygodni wracamy do domu!

Udało nam się dziś zjeść całkiem niezły obiad, co niestety nie jest tu zbyt częste. W związku z tym póki co humory jeszcze dopisują ku uciesze nas, naszych rodziców i wszystkich innych ludzi, których spotykamy.

W trakcie obiadu miałyśmy bardzo ciekawą rozmowę z Francuzami na temat naszego kraju. Nie możemy tego zostawić bez komentarza, więc uwaga cytuję:

1. Polska sąsiaduje z Austrią
2. Stolicą Polski jest Budapeszt
3. "Czy macie w Polsce prawo jazdy?" "Aha, macie! a jest ważne we Francji...?"
4. Nasze góry to Ural i Bałkan
5. Mamy dostęp do morza - owszem. Ale do Czarnego i Północnego
6. Pytanie: "czy mamy nutellę?" potraktowałyśmy już jednak jako żart...

W ramach tej rozmowy postanowiliśmy im powiedzieć, że język francuski znamy właściwie przypadkiem, bo przecież w Polsce nie ma szkół...
Ah, a mimo takiej niewiedzy na temat świata uważają się za lepszych ;)

Dodam, że ten najbardziej wyedukowany Francuz to ten sam, który na sobotniej imprezie postanowił pocałować wszystkich napotkanych chłopców, bo przecież "pocałunek między kobietą, a mężczyzną to znak miłości, a ten między mężczyznami to dowód przyjaźni i braterstwa"... Ok, to już może jednak zostawię bez komentarza.

Czas kończyć i wracać na zajęcia!


niedziela, 23 września 2012

23 września

Daria:
Na dobry początek dnia dostałam spóźniony prezent od Moniki:

Francuskie makaroniki przekładane kremem. W plotkarze się nimi zajadają, co jest całkowicie uzasadnione, bo są przepyszne. Tylko niestety drogie.

Makaroniki, początkowo stanowiące pokarm biedaków, z czasem zyskały uznanie wśród zamożniejszych grup ludności, pojawiły się na stołach możnowładców i monarchów. W okresie odrodzenie znane i cenione były w całej Europie i w krajach arabskich.

Monika:

Zostało ich tyle na zdjęciu, bo zostały spożyte ;) Kto nie widział "Plotkary" nie zrozumie fascynacji, ale naprawdę są super!

Ja znalazłam piosenkę na dziś. Może nie do końca o to w niej chodzi, ale autor i ja wyrażamy podobne pragnienie ;D

"Wake me up when september ends" ...

Co u nas?
To jest bardzo dziwny weekend. Nie będę się tu rozpisywać, bo chyba nawet nie warto. Jak ktoś jest bardziej dociekliwy to można pytać...

sobota, 22 września 2012

22 września + 20 + 21


Uff. Więc mam chwilę to piszę. Wracam to dnia swoich urodzin. Obchodzone dwa razy. Zdjęcie, które wrzuciła Monika jest z pierwszej imprezy. Krótkiej, bo zaledwie pół godzinnej. Ale było śmiesznie. Śpiewali mi sto lat we wszystkich możliwych językach i dostałam prezent - meksykańską laleczkę.

Voilà!


Akos z Patrykiem.

Rachel, Soña i Gilberto 
Carlos z Kingą, a raczej sztuczne zęby Carlosa i zamglone spojrzenie Kingi...
Kolejnego wieczoru (ale wciąż w moje urodziny) znów świętowaliśmy trochę, było i ognisko i mnie podrzucali :)

Wczoraj i dziś i jutro prawdopodobnie też bardzo dużo się dzieje. Przyjechali 3 roczni więc jest jedna wielka biba.
Siedzę sobie na górze korzystam z chwili wolnego i mam niezłą pompę: Rachel poszła pod prysznic i słyszę jak wali jej w drzwi wataha chłopoków i cienkim piskliwym głosem:
- Rachel?!
- Rachel, wpuść mnie!
- Rachel, otwórz drzwi proszę!

Korzystamy z weekendu, bo nie da się i tak uczyć. Ambitny plan z rzeczy pożytecznych do zrobienia w ten weekend: pranie.

Dziękuję Izuni, Ali, Piotrkowi i Bartkowi za prezent urodzinowy :*:*:*:*

Ps. Monika się dziś nie odezwie bo zapiła.
Ps.2. Żarcik. Po prostu siedzi w majtach i nie wie co ma zrobić czy się już szykować do wyjścia czy może może się jeszcze trochę pobyczyć.
Ps.3. Mamy na korytarzu koncert. Na gitarze: Patryk Pabjanek, na akordeonie: Gael! Idziemy tańcować!