sobota, 15 czerwca 2013

15 czerwca 2013 drugi post

Daria:

8 czerwca byłyśmy z dziewczynami w Lyonie. 

Uwielbiam minę Dominiki na tym zdjęciu :)


Dziewczyny wyjechały w ten wtorek. Nieubłaganie zbliża się koniec roku. Chyba sobie za cel postanowili ci wszyscy nauczyciele dobić nas na koniec. Autentycznie ilość rzeczy, którą mamy do zrobienia z lekka mnie przytłacza. No, ale już nie dużo zostało. 

W środę w foy'sie był basen i wysypali pełno piasku. Krzyś postanowił jak prawdziwy polski turysta wybrać się na plażę w skarpetkach do klapek :)


W czwartek była całkiem śmieszna rzecz zorganizowana. Jeszcze nie mam zdjęć, zatem liczę na waszą wyobraźnię. Zatem ok 15 poszliśmy z chłopakami do pokoju Pierra i Francois gdzie już była cała nasza boquetta i tam przebraliśmy się wszyscy w ubrania starych pań zakupione w lumpeksie. Wyglądaliśmy zjawiskowo w tych obrzydliwych niedopasowanych sukniach. Zwłaszcza chłopaki w damskiej bieliźnie i kostiumie kąpielowym ^^. Zebrali nas drugoroczni i zrobiliśmy monome przez miasto, wszyscy poprzebierani w jakieś szalone storje. Doszliśmy do takiego pomnika w centrum i tam wszyscy drugoroczni po kolei wspinali się na pomnik i tam pocierali swoimi ekierkami (pamiętacie imprezę, tak jakby połowinki, które były w styczniu. Wtedy dostawali od nas ekierkę, symbol tej szkoły) o nos faceta pomnika. Potem poszliśmy nad kanał/jezioro. Takie straszne chmury nadciągnęły, tak się rozpadało. Pierwszego do wody wrzucili naszego MT (główny odpowiedzialny za proces przekazywania tradycji). No a potem to już poszło! Chłopaki złapali uciekającego Francois i wrzucili, potem Efrin. Na mnie też przyszedł czas, zjawiskowo wleciałam do wody, bo postawili mnie na głowie na krawędzi jeziora, więc jak się tylko ruszyłam to zrobiłam fikołka i wpadłam do wody. Potem poszliśmy wszyscy w stronę miasta na most. Drugoroczni zostali na moście, a my zeszliśmy wszyscy do tej obrzydliwej rzeki i w niej zrobiliśmy jeszcze raz monome. Potem staliśmy tak jak skazańcy i słuchaliśmy jak jeden z naszych kumpli czytał taki bardzo długi, ale bardzo zabawny tekst podsumowujący cały rok i przypominający najciekawsze wydarzenia z całego roku. Potem oblepieni tonem błota wszyscy popędziliśmy pod prysznic. Ok, może to nie było najmądrzejsze posunięcie biorąc pod uwagę fakt, że jestem trochę przeziębiona, ale nie żałuję. I nie, nie mam parcha po tej okropnej wodzie. Cudem chyba.

Za to wczoraj był ostatni dzień drugorocznych w szkole. Z tej okazji o 22.30 dwoma promocjami zrobiliśmy monome w mieście, ale sama faza bez śpiewania. Na koniec monomu tradycyjnie przemowa MT, tyle, że tym razem trochę bardziej poruszająca ze względu na fakt, że pewnie po raz ostatni widzieliśmy się w tym własnie gronie. Więc niektórzy nawet i parę łez uronili. Zatem z wczorajszej imprezy wszyscy późno wróciliśmy. 

Monika ostatnio jak poszła do lodówki zastała Akosa zadumanego, patrzącego na dziedziniec. No i zapytała go co robi. Odpowiedział, że tak chce sobie popatrzeć jeszcze na to wszystko, bo nie wie czy nie będzie mu brakowało jak wyjedzie. Trochę się z nim pośmiała, że czego może mu brakować.

Tak wyglądał dla mnie dziedziniec w sierpniu, kiedy się tu wprowadzaliśmy.

A tak wygląda teraz. Każde zaznaczone miejsce to jakieś wspomnienia z nim związane. Dla przykładu: jasno błękitna linia - tam staliśmy na naszym chrzcie i tam po praz pierwszy zaśpiewaliśmy wszystkie hymny, czarny - tutaj co środę robimy monome, żółta linia - tutaj klęczeliśmy w dniu Sw Eloi, zielony - tutaj z mojej biaudy w weekend exów brutalnie wyrwano guziki, fioletowy - tutaj stałam obok Carlosa gdy śpiewaliśmy we wrześniu piosenkę drugorocznym prosząc tym samym o przekazanie nam tradycji tych szkoły i ani on ani ja nie znaliśmy tekstu, czerwony - strefa sikania na pomnik tam się nie podchodzi, ciemno czerwony - tam wczoraj Czesi dali koncert (flet + skrzypce) itd.
Chyba rozumiem o co chodziło Akosowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz